POWIASTKI

BOLANEZJA to wesoła opowieść o krętactwach, podłościach, kłamstwach i zdradach. Historie bohaterów („bryndzowego” magnata, jego córki i zaprzyjaźnionej z nią kochanki, nie grzeszącego rozumem zięcia, hierarchy hochsztaplera, przeora hulaki obdarzonego darem bilokacji oraz zdemoralizowanych ludzi władzy) są pogmatwane i nieoczywiste, zaskakują, śmieszą, wzbudzają odrazę. Tłem jest obyczajowo-polityczna intryga i przedstawiona w krzywym zwierciadle biznesowa symbioza władzy świeckiej i duchownej. Znane z życia mechanizmy aberracji i patologii są tutaj przejaskrawione, wypełnione postaciami i sytuacjami jeszcze bardziej kuriozalnymi, groteskowo-perwersyjnymi i paranormalnymi.

PRZEWROTNY PRZYBYSZ to powiastka metafizyczna. Protagonista – Aleksander – zawiera niepokojącą znajomość z postacią ze snu – dyrygentem budzącej grozę orkiestry Peterem Dollarem, który zaczyna osaczać go na jawie. Antagonista – Mateusz – jest graczem Myearth, gry RPG najnowszej generacji, z zaawansowanymi biotechnologicznie postaciami umieszczonymi na specjalnym panelu gdzieś w kosmosie; uczestniczy w eksperymencie umożliwiającym lokowanie w grze awatarów graczy. Z czasem losy Aleksandra, Petera i Mateusza się splatają. Okazuje się, że pozostają oni w swoistym egzystencjalnym klinczu, ich wielowymiarowa relacja tworzy zaś rodzaj nierozwiązywalnej zagadki.

Obie historie w sposób oryginalny, momentami ocierający się o szaleństwo, traktują kwestie egzystencjalne, obyczajowe i seksualne. Są przepełnione konfabulacjami, mistyfikacjami, zaskakującymi zwrotami akcji oraz last but not least – humorem.

„PRZEWROTNY PRZYBYSZ” W RMF CLASSIC

Podcasty „Przewrotnego przybysza” nagrane przez RMF Classic, w znakomitej interpretacji Macieja Kowalika i z doskonałą, niepokojącą, oprawą dziękową, podkreślają psychodeliczny wymiar tego tekstu.

OBRAZKI Z "BOLANEZJI"

Co do swojego ostatniego akordu, to o ile kategorycznie wykluczał, trzymając się konwencji onkologicznej, powolne otępiałe dogorywanie, w pozostałym zakresie ta faza wymagała dopracowania.

Więcej „Osiołkowi w żłoby dano…”, puentował swoje rozterki. Obecnie, czyli w stadium niejasnego i nietkliwego guzka na jądrze, siejącego dużo większe spustoszenie w umyśle niż w mosznie, najbardziej skłaniał się do wyjazdu do Kapsztadu. Fascynowały go zdjęcia i filmy z nurkowania z żarłaczami. Nurka lokuje się w metalowej klatce ochronnej i opuszcza na stalowej linie w kłębowisko bestii. Obraz ogromnych wściekłych zębisk zgrzytających na prętach niewielkiej klatki z wkładem mięsnym budził w nim, w oddalonej o ponad trzydzieści milionów tip-topów Bolanezji, niemal fizyczną reakcję…

Zastanawiał się, jak by to zrobił. Czy da się wyjść z takiej klateczki, czy kluczyki mają organizatorzy? A może lepiej dać nura w śmiertelne kłębowisko prosto ze statku? Wydawało mu się to najrozsądniejsze. Po co nastręczać załodze problemów przez swoje kaprysy? Tłumaczenie, że denat — o ile da się tak określić wspomnienie pożartego nieszczęśnika — sam chciał nawiązać bliższy kontakt z krwiożerczymi bestiami, mogłoby nie przekonać śledczych. Grunt, żeby znaleźli ławicę rekinów.

„To mi w zupełności wystarczy. Nie będę dzieckiem, pokażę jaja, nie mając jaj”, bawiąc się słowami, uronił łezkę.

Zatem wszystko to moja wina… — Zofia ukryła twarz w dłoniach i załkała.

Więcej — Nie myśl w ten sposób. To droga donikąd, choć z pozorem logicznego uzasadnienia. Nie możemy do nieszczęść podchodzić w kategoriach warunków sine qua non, bo to nas prowadzi do marksistowskiego wszechzwiązku zjawisk i rzeczy, czyli do totalnego szaleństwa. — Dostrzegłszy niemy sprzeciw w wilgotnych oczach Zofii, dodał: — Wiem, wiem… wy, kobiety, widzicie to nieco inaczej. Zrozum jednak: każda tragedia jest wynikiem ciągu zdarzeń. Jeśli z tego łańcucha w ramach symulacji wyjmie się jakieś ogniwo, przeważnie wyjdzie, że do niczego złego by nie doszło. Weźmy pierwszy lepszy wypadek drogowy. Gdy ktoś ginie, bo bandyta jadący z naprzeciwka postanowił wyprzedzać pod górkę, da się wskazać praktycznie nieskończoną liczbę ogniw uświadomionych i nieuświadomionych, bez których pechowa ofiara nie znalazłaby się na torze jazdy szaleńca. Czy pani, która nie mogła się zdecydować na wybór sosu do hot doga, a stała na stacji benzynowej w kolejce przed pechowcem, ma krew na rękach? A może pan, który nie zamówił hot doga, choć był lekko głodny, ale dietetyczka mu zabroniła się objadać? Czyli to wina dietetyczki? No bo gdyby nieszczęśnik ciut krócej bądź dłużej zabawił na stacji, zdążyłby minąć feralny odcinek szosy, zanim pojawiłby się na nim bandyta, albo by tam jeszcze nie dojechał. Tylko czy on wtedy, nieświadom swojego ocalenia, miałby na sumieniu innego kierowcę, który zamiast niego znalazł się w tym fatalnym punkcie w najgorszym momencie?

— Ogarnął mnie błogostan, jakiego nigdy wcześniej nie zaznałam. Było bardzo cicho… tylko szpek na patelni hałasował i pachniał, a mną targały dreszcze rozkoszy.

Więcej Poczucie szczęścia i spokoju przyprawiało o gęsią skórkę. No mówię ci, Franz, jakaś cholerna nirwana ni z gruszki, ni z pietruszki. Rozbeczałam się, wpadłam w histerię. Karol najpierw zaniemówił, ale po chwili położył się obok, tulił, koił, głaskał, pieścił, nucił jakieś kołysanki. Dobrze się stało, że Dorotkę zabrali o świcie do szkółki narciarskiej dla szkrabów. Kochaliśmy się. Nic nie było w stanie nas wyrwać z zatracenia. Dym spalonego szpeku, alarm przeciwpożarowy, hotelowy system gaśniczy, strażacka piana… nic dla nas nie istniało. Dopiero gdy strażak wtarabanił nam się przez okno z sikawką, Karol huknął po niemiecku, że nie było proszę: „Keine bitte!” czy coś w tym stylu, ale nie przestawał mnie kochać. Na szczęście byliśmy już wtedy okryci kołdrą z piany gaśniczej.

Nie myślisz chyba, że w ramach nawrócenia dziewczyny zaszyją się do końca życia w zapleśniałym klasztorze. Moja droga, mamy dwudziesty pierwszy wiek.

WięcejPanienki w nagrodę, jak to się mówi, będą mogły jeść Chateau. Pewien czas po zakończeniu sprawy w sądzie sztab Pająka ogłosił wśród szefów urzędów państwowych i prezesów państwowych spółek, czyli ludzi najbardziej zaufanych, zapisy na tak zwane aniołki arcyksiędza. Wystarczyło w spółce czy urzędzie stworzyć etacik doradczy czy asystencki, ewentualnie nawet dyrektorski, i można było dostać takiego aniołka w pakiecie z wdzięcznością Prynca. Najczystszy układ win-win. Prezes dostaje oddaną asystentkę czy też panią dyrektor; pani dyrektor zarabia, jakby w jej poprzedniej robocie przez cały rok trwał mundial. A stawia Bolanezja. Jedyne, co może się aniołkom nie do końca podobać, to konieczność uczęszczania co jakiś czas na różne uroczystości kościelne, głównie Pryncowe, oraz gotowość do dania świadectwa nawrócenia na skutek mistycznego przeorania przez przeorów Gregorów. Ale bilans i tak jest dla aniołka arcykorzystny. Jak powiedziała jedna z tych dziewczyn, która akurat wylądowała w ambasadzie we Francji: „Paryż wart jest mszy”.

SREBRNYM ŻÓŁWIEM BYĆ
CZYLI
EPIZOD SŁODKO-GORZKI
fragment „Bolanezji” , kliknij żeby odsłuchać:

WYWIAD Z AUTOREM W RMF CLASSIC

Andrzej Przewrocki jest praktykującym prawnikiem. Co kilka lat, w porze gorącej i suchej, odlatuje na odludną azjatycką wyspę, gdzie para się pisarstwem. Żar tropików pomaga mu uzyskać w książkach odpowiednio wysokie parametry abstrakcji i absurdu.

Kliknij, aby odsłuchać: